tablica 15

 

Czcigodni bracia Kapłani. Drodzy bracia i siostry!

 

Gdybym na tę dzisiejszą uroczystość poświęcenia tablicy upamiętniającej ks. prał. Michała Józefczyka, a przeżywaną w wigilię I rocznicy jego śmierci w tej waszej pełnej Bożego Miłosierdzia świątyni, chciał wybrać Słowo Boże, które byłoby adekwatne do dzisiejszego wydarzenia i tego co przeżywamy, to myślę, że nie dobrał bym bardziej właściwego w swej treści, jak to, które zostało nam dzisiaj w Bożej mądrości podarowane. Słowa św. Pawła – Apostoła Narodów z pierwszego czytania, wspaniale korespondują z tym, co dzisiaj dane jest nam przeżywać przywołując postać Kapłana niezwykłego, którego wielu i myślę, że i my tutaj obecni, już za jego życia obdarzało przydomkiem „Świątobliwy Kapłan”.

Św. Paweł we fragmencie swego Listu do Koryntian mówi dzisiaj i napomina, abyśmy na próżno nie przyjmowali łaski Bożej. A my wspominając ks. Michała możemy z całą stanowczością stwierdzić, że to właśnie on tej łaski Bożej nie zmarnował, przeciwnie ta Boża łaska w jego życiu i kapłańskim posługiwaniu zrealizowała się w stopniu doskonałym. To właśnie on okazał się sługą Boga przez wszystko: przez wielką cierpliwość, wśród utrapień, przeciwności i uciski. W trudach, które znosił heroicznie, budząc zawsze nasz podziw i ogromne zdziwienie. Patrząc na niego pytaliśmy nieraz zdumieni, jak to jest możliwe, ile ten Człowiek może unieść, znieść.
W nocnych czuwaniach – tak, rzeczywiście jego noce były bardzo krótkie, bo do późnych godzin pracował i modlił się, a już wcześnie rano bo o godz. 4.00 budził się i zaczynał nowy dzień. Nie wiemy, ale myślę, że często i w nocnych godzinach czuwał na modlitwie, a kiedy wypadały nocne czuwania organizowane przez niego w parafii, to on zawsze na nich był.
W postach – ta rzeczywistość, którą niesie to słowo, niezwykle do jego postawy pasuje - rano naprędce złapana kanapka, łyk kawy, aby zażyć konieczne tabletki, obiad w biegu, kolacja z konieczności, bardziej, aby zasiąść z innymi, porozmawiać, ustalić ważne sprawy. Zawsze szczupły, może aż za bardzo, możemy przypuszczać chyba słusznie, że ten styl umartwionego życia doprowadził do wyniszczającej choroby nowotworowej.
Przez czystość i umiejętność – niewątpliwie swe życie i kapłaństwo przeżywał w czystości, którą przyrzekał Chrystusowi i nieustannie potwierdzał swym oddanym Mu życiem. Umiał umiejętnie przeżywać, każdą chwilę, każde wydarzenie stwierdzając lakonicznie i z wiarą, „skoro Pan tak chce, niech tak się stanie.” Zawstydzał nas takim spojrzeniem na fakty życia i wydarzeń oraz takim zaufaniem w Bożą Opatrzność i Miłość, która objawia się wielokrotnie przez krzyż i cierpienie.
Przez wielkoduszność i łagodność – tak był człowiekiem niezwykle wielkodusznym, łagodnym, może niektórzy uznawali mu to za słabość, on nie zrażał się, zawsze wierzył w człowieka, choć tyle razy spotykał się z zawodem, ze strony ludzi. Myślę tutaj o tych wszystkich sytuacjach, kiedy po ludzku patrząc inni wykorzystywali jego dobroć, jego szczere intencje. Ta wielkoduszność przekładała się na dzieła, które w swym życiu planował i konsekwentnie realizował. Dzieła, które teraz określamy dziełami miłosierdzia: hospicja, jadłodajnie dla głodnych i ubogich, noclegownie, domy dla bezdomnych, rodzinny dom dziecka, katolickie szkoły przedszkola i wiele, wiele innych.
Przez objawy Ducha Świętego i miłość nieobłudną – myślę, że nie będzie żadnym nadużyciem z mej strony stwierdzenie, że śp. Ks. Michał otworzył swe serce i umysł na oścież na łaski i natchnienia Ducha Świętego, dlatego w jego życiu objawił się Ten, który jest sprawcą i chcenia i działania – Duch Święty, Duch Ognia. Miłość nieobłudna, to rzadka cecha w naszym skażonym grzechem życiu, w życiu ks. Michała nie gościła, bo on umocniony Bożą łaską kierował się Bożym prawem, Bożym spojrzeniem.
Przez głoszenie prawdy i moc Bożą – niestrudzony głosiciel Ewangelii, prawdy Bożej. Zawsze na ustach miał słowo, które napełnione żarem wiary krzepiło, podnosiło, wlewało nadzieję. Słowo, które pamiętamy płynęło z jego serca jak balsam, a jednocześnie niepokoiło, zmuszało do refleksji, do przemiany życia. Potrafił odczytać i wydobyć to, czego nikt inny nie mógł i nie potrafił. Tyle wygłoszonych homilii, kazań, misji, rekolekcji, w tylu miejscach, przy tylu okazjach. On nigdy nie skąpił Słowa Bożego, nigdy Go nie ograniczał, nie zatrzymywał dla siebie. To my wiele razy nie dawaliśmy rady, by na to Słowo odpowiedzieć, czy wysłuchać je w skupieniu, do końca.
Wśród czci i pohańbienia – w jego życiowej sylwetce warto i to zauważyć. Owszem doznawał czci i był szanowany, ale ileż ze strony ludzi było posądzeń, oszczerstw, pomówień, oskarżeń. Bądźmy szczerzy, ile ich było czasem ze strony najbliższych, nawet współpracowników. Dzisiaj zamilkli, ale na jego życiu niejednokrotnie odcisnęli znamię bólu, smutku, może żalu, niszcząc wielokrotnie jego dobre imię.
Jakże smutni, lecz zawsze radośni – wielu patrząc na twarz ks. Michała dostrzegało pewien smutek, lecz był to smutek pozorny – można go określić jako smutek zatroskania, że tyle potrzeb, tyle wyzwań, tyle jeszcze trzeba zrobić, by pomóc, by zmienić na lepsze. To był smutek zatroskania, ale w sercu był radosny i tę radość dawał, promieniował nią na innych. Jakże umiejętnie potrafił przejść z tego stanu zatroskania do okazania radości, miłości człowiekowi. Wielu z nas przywołując jego obraz widzi w głębi jego serca niesamowitą radość, która błogosławiła, tuliła, uspokajała, dodawała otuchy.
Jakby ubodzy, a wzbogacający innych – błogosławiony ubogi kapłan, nic nie posiadał dla siebie, co zresztą zawarł w swym testamencie, kiedy stwierdził, przygotowując się do odejścia z tego świata, że „nie mam nic, bo czas obdarowywania się skończył.” Taki był ubogi, a wzbogacający innych, potrzebujących… Jako ten, który nic nie miał, a jednak posiadał wszystko, bo jak mówił, kto ma Jezusa, ten ma wszystko. On właśnie posiadł Jezusa, dlatego był najbogatszy i tym bogactwem się dzielił.
Wreszcie jedne z ostatnich słów św. Pawła - niby umierający, a jednak żyjemy.
Tak w życiu ks. Michała, ta Pawłowa prawda miała swą rzeczywistość. Umierający codziennie w służbie dla Chrystusa i ludzi, Mocą Chrystusa, któremu zawierzył bezgranicznie żył pełnią życia, jak ziarno obumierając przynosił owoc, który trwa i będzie trwał. Bo kto umiera z Chrystusem z Chrystusem także zmartwychwstaje. Dziś głęboko w to wierzymy, że ks. Michał, patrzy na nas z Nieba i z niebiańskim uśmiechem zaprasza nas, byśmy i my zawierzyli bezgranicznie Jezusowi, byśmy kochali Matkę Najświętszą, tak jak on Ją czcił i kochał.  Abyśmy służyli naszym bliźnim na miarę naszych pragnień i możliwości.
Niech ta piękna w swej treści tablica dziś poświęcana ku wdzięcznej pamięci ks. Michała, między innymi za dar tej przez niego wzniesionej świątyni, będzie dla was nieustannym przypomnieniem i przywołaniem Tego Świadka wiary, nadziei i miłości. Niech jego Postać pomaga nam wszystkim do pięknego i wartościowego życia tu na ziemi i osiągnięcia szczęścia wiecznego w Niebie.

 

Kochany Księże Michale – pamiętaj o nas i módl się za nami grzesznymi!