Od pierwszej klasy gimnazjum trwa trzyletni, intensywny okres przygotowania do uroczystego przyjęcia Sakramentu Bierzmowania, dojrzałego aktu wiary, przez przyłożenie pieczęci Ducha Świętego.
Symbolem spełnienia jest akt namaszczenia olejem świętym przez biskupa, udzielenie błogosławieństwa i przyjęcie imienia swego świętego Patrona podczas uroczystości z udziałem rodziców, rodziców chrzestnych i innych najbliższych z rodziny.
W ich obecności młodzież wypowiada ważkie słowa wyznania wiary, potwierdza deklarację zostania wyznawcą Chrystusa, chrześcijaninem, członkiem rzymsko-katolickiego Kościoła. Słowa przyrzeczenia są wyrazem publicznego zobowiązania wobec Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, władz Kościoła, tych którzy dali im życie i przynieśli do chrztu.
Ten moment wieńczy wieloletnie przygotowania, kończące się gotowością świadomego potwierdzenia dojrzałości i bardzo osobistego złożenia wyznania wiary. Jak mocno tkwią w sercu słowa ugruntowane świadomością pełnej odpowiedzialności i obowiązku dochowania wierności Chrystusowi, Jego Ewangelii przez całe życie?
Nie chodzi tu przecież o złożenie kolejnego przyrzeczenia. Od chrztu świętego, za sprawą decyzji rodziców, jesteśmy członkami Królestwa Bożego, Kościoła Świętego. To rodzice i kapłani formują zręby naszej religijności, czego wyrazem jest przystąpienie do Pierwszej Komunii Świętej.
Od Pierwszej Komunii Świętej, przyjętej z wielkim przejęciem, poczuciem powagi, uroczystości, w ciągu następnych lat nadal, jako dzieci, praktykujemy zasady, wartości, tradycje i dorastamy do momentu, gdy rozpoczynamy 3-letni okres przygotowań, by stanąć przed biskupem, a właściwie przed Chrystusem i prosić Ducha Świętego o Jego dary:
1. Dar Mądrości – by uznać, że Bóg jest miłością.
2. Dar Rozumu – by rozumieć prawdy wiary.
3. Dar Rady – by podejmować właściwe decyzje.
4. Dar Męstwa – by bronić wartości.
5. Dar Umiejętności – by dostrzegać Boga w świecie.
6. Dar Pobożności – by doskonalić relacje z Bogiem i ludźmi.
7. Dar Bojaźni Bożej – by być ufnym.
Jest to jednak wiek dorastania, przez który każdy musi przejść, jak przez choroby dziecięce. Pamiętamy swe zmartwienia, radości „małolata”, zupełnie nowe sytuacje, do których, choć wchodzimy spontanicznie, to nie w pełni posiadamy przygotowanie - zaskakuje rozwój biologiczny, zmiany, które w nas zachodzą. Krytycznym spojrzeniem patrzymy na dotychczasowe autorytety: mamę, tatę, nauczycieli, a pojawiają się wokół nas nowe, znaczące osoby, nowe przyjaźnie, sympatie o innym zabarwieniu uczuciowym niż do kolegi, pojawia się ufność i zaufanie darowane bez gwarancji, a obniża się próg ostrożności. Dostajemy się w nurt rwącego górskiego potoku, porywającego nas siłą rozpędu! Znajdujemy się w nowym otoczeniu, bo następuje zmiana szkoły, leżącej czasem daleko od domu. Nie chcemy być osamotnieni, chcemy mieć miejsce w grupie. Porywa nas środowisko, nowy świat pełen kolorów, powabów, tajemnic, sekretów i wszystko wydaje się pozornie łatwe, normalne.
Rozpoczynamy swe przeistoczenie z „małolata” w nastolatkę, młodzieńca, w dorosłego. Zmieniamy skórę - swe „upierzenie”, inaczej chodzimy, inaczej się ubieramy, a nasze ciało nabiera kształtów.
Ani się spostrzeżemy, jak zostajemy oplątani. Być może pojawiają się naciski, wymuszenia, małe zobowiązania, odstępstwa od zasad i już mają na nas haka. Nie rozpoznajemy prowokacji, brniemy, ulegamy groźbom, toniemy…
Wszyscy palą, próbują dopalaczy, piwa lub mocniejszych trunków, to i ja pozwalam sobie na to, co „modne”, w tym, na wcześniejszą inicjację życia seksualnego. Pozwalam, by przy mnie wyrażano się wulgarnie, bo prawie wszyscy to robią, inaczej nie będę w grupie, tylko osamotniona/-ny, na marginesie. Takie myślenie rozcieńcza odpowiedzialność: jestem jednym, jedną z nas. Będę wytłumaczona/-ny, grupa uwalnia mnie od odpowiedzialności.
Pozornie tak, ale co konkretnie mam z tego? Presja grupy to siła, której nie można lekceważyć, ani być pewnym, że przecież ja w każdej chwili mogę się wycofać. Tak!
Powrót do normalności zawsze jest możliwy, ale jesteśmy pokaleczeni, zbrukani, z głową pochyloną i trudno wtedy określić wiarygodność swych relacji z Bogiem. Bo co mówi sumienie, do czego się zobowiązywałaś/-eś, co się stało z tym, co było, a już jest nieważne? Zapewnialiśmy samego Pana Jezusa i to jest nieważne?
Za chwilę każda następna obietnica, deklaracja, zapewnienie, a nawet przysięga, będzie niewiarygodna!
Najwyższym kryterium prawdy jest praktyka! Praktykowanie drogi Chrystusa pozwala posmakować, czym naprawdę jest wiara, godność chrześcijanina, tak na co dzień, zwyczajnie, kiedy młody człowieku zderzasz się z brutalnością, chamstwem, niesłownością, kpiną, złością, przemocą, naruszaniem godności, łamaniem prawa, obmową w gronie rówieśniczym, wśród bliskich! To jest ten górski potok rozhukany pozorną łatwością do momentu, kiedy trzeba uczciwie wyznać, kim chce się tak na serio być!
Nie szukaj alibi, nie zrzucaj winy na innych! Dostałeś wolną wolę, rozum, trochę mądrości, radę, pobożność, umiejętności, kapkę męstwa, bojaźń Bożą, przyjaciół – nie udawaj Greka! A jednak otoczenie ma na mnie wpływ, nie ja sam o wszystkim decyduję. To nie może jednak być usprawiedliwieniem! Liczą się czyny - znajomość przepisu na dobry chleb pomaga, ale sam tekst bochenka nie upiecze, trzeba praktykować, czyli uwiarygodnić swoją przynależność, kompetencje… Warto o tym pomyśleć, zastanowić się, w co ja wchodzę, jak poważną podejmuję decyzję, z kim naprawdę zawieram swoje PRZYMIERZE! Nie z biskupem, proboszczem, katechetą, ale z Bogiem Ojcem, Jezusem Chrystusem i Duchem Świętym, zapraszając swego Patrona, wybranego świętego o upragnionym imieniu.
Mała łódeczka wypuszczona na bezkres oceanu. Trzy lata sprzyjają dojrzewaniu, jest więc czas, aby:
- pojąć i zrozumieć istotę świętej wiary,
- pokochać Pana i Jego Ewangelię – dobrą nowinę,
- praktykować – doświadczać, gromadzić owoce miłości.
Jest to także czas, aby to, co przyjęte rozumem, było świadomym akceptowaniem wymagań Pana, osobistą zgodą na pierwszy kontakt „twarzą w twarz” z Panem i szczerą wypowiedzią!
Niezbędna wiedza o religii ma zadecydować o dostąpieniu zaszczytu Sakramentu Bierzmowania?
To nie wystarcza, bo poza wiedzą niezbędne są przekonania, siła więzi oparta na zaufaniu, miłości. Możemy to porównać do zauroczeniu piękną ścieżką, przypominającą drogę ku szczytowi K2 Chrystusa. To kojarzy się ze wspinaczką w rejony wysokogórskie. Wybierać się na nie trzeba z pełnym przeświadczeniem, na co się decyduję. W podróż taką drogą niezbędne jest profesjonalne przygotowanie.
W ekwipunku mieścić się powinien entuzjazm, mocna wola, znajomość zasad, wymagań, to, czego się od siebie oczekuje, ale także na co mogą liczyć partnerzy. Gra idzie o poważną stawkę, dlatego nie mogę się lękać wyzwań.
Winna to być moc wiary, a nie pozory, przyklepywane gadaniem! Uczestniczę, doświadczam tego, co to jest prawdomówność, odwaga cywilna, by mówić prawdę, dotrzymać słowa, być punktualnym, nie sięgać po nie swoje, ochraniać godność sympatii, nie narażać na obmowę, zachowywać się po rycersku, śmiało bronić i ponosić za swoje działania odpowiedzialność. To także - nie zawodzić w posłuszeństwie rodzicom, nie wybielać się, odmówić tego, co jest zakazane, szkodliwe, groźne dla zdrowia, co pozornie sprawia złudzenie przyjemności. Nie szkodzić sobie!
W jakim stopniu, realnie, przez trzy lata trwa budowanie w sobie determinacji opartej na rzetelnej wiedzy o nauce Chrystusa (Ja jestem drogą...), niezachwianej pewności, że prawda, miłość bliźniego, dobroć, spotykane
w relacjach wśród wierzących, utwierdzą mnie w postanowieniu, umocnią moją wiarę, gotowość wytrwania i obrony wiary, zasad, idei.
Specjalnie zaprogramowany, w formie kalendarzyka czas katechez, praktyk, ma dać sposobność zgłębienia zasad wiary, nabrać przekonań, rozproszyć wątpliwości, niepewności, poddać się próbom praktykowania, zahartować swe serce, umysł, zgromadzić argumenty pozwalające wychodzić obronną ręką z zapasów z pokusami.
Na ile ten czas mnie zahartuje, wzmocni ducha, uzbroi, uodporni, odkryje wątpliwości, słabości, co w znakomity sposób pomoże zdobyć niezachwiane przekonania, zasady, wartości stanowiące niewzruszoną opokę wiary?
Wydana książeczka dla kandydata do bierzmowania będąca tematyką 3−letniego programu i listą obecności na ustalonych uroczystościach, nabożeństwach, niedzielnych mszach, itd., jest niejako asekuracyjnym dowodem obecności kandydata, podstawą do zaliczenia i uprawnieniem dopuszczenia do Sakramentu Bierzmowania.
Kandydaci poddają się nakazowi, po trochę o charakterze administracyjnym, dla zdyscyplinowania frekwencji. Użyję modnego powiedzenia: mapa drogowa. Ten dokument jest niejako mapą drogową, rubryki, rodzaje nabożeństw, to przystanki na trasie do mety, dnia uroczystości. Czy po zebraniu wszystkich podpisów jestem gotowy do wypowiedzenia Credo swoim umysłem, sercem, duszą, wolą i świadomością, że biorę na swe ramiona zaszczyt i obowiązek dotrzymania słowa?
A swą postawą na co dzień w nauce, w relacjach rodzinnych, wobec rodziców, rodzeństwa, dorosłych, koleżeństwa, w relacjach publicznych, we wspólnocie parafialnej, więc także wobec swej Ojczyzny, sprostam oczekiwaniom, pod słowem honoru danym Jezusowi Chrystusowi?
Szlifowane diamenty mogą nabrać blasku - to zależy od kunsztu mistrzów, w tym przykładów i dobrej woli oraz autentyczności wiary młodzieży.
Chodzi o to, aby okresu przygotowań nie upodobnić do schematu studenckiego podejścia do egzaminu: 3 x z = zakuć, zdać, zapomnieć.
Przychodzi czas na pierwszą, samodzielną decyzję. To nie rodzice będą brać za nią odpowiedzialność, ale Ja! Ten moment ma charakter zwrotny.
Oto po raz pierwszy, sam za siebie samego staję przed obliczem Pana i w swoim tylko imieniu ogłaszam wszem swoją wolę!
Jak w tym okresie, bo to lata w rozwoju osobowości wcale niełatwe, zbudować prawdziwe, mocne, szczere decyzje, gdy zachodzą zmiany w zachowaniach, uczuciach, postawach wobec najbliższych, w gronie koleżeńskim,
w miejscowym środowisku?
Od tego momentu moje wyznanie wiary nie jest automatycznym powtarzaniem, ale wyznaniem płynącym z głębi duszy, serca, umysłu, wiedzy, przekonania, siły pewności, świadomości chrześcijanina.
Potwierdzam, że bardzo świadomie wchodzę do grona wyznawców wiary w Chrystusa, że będę przy niej trwał/ła , bronił/ła, swoim życiem udowadniając, jak bardzo serio traktuję swoje zaprzysiężenie mojej wiary, wiary moich rodziców, przodków, wiary mojego narodu.
W przyszłości przekażę moją wiarę swoim dzieciom, a codziennym życiem będę potwierdzała/ał swą wiarygodność prawdziwego wyznawcy Jezusa Chrystusa.
Rodzi się pytanie, czy nie warto budować takiej deklaracji w toku szkolnej katechezy, w formie okresowej (semestralnej) samooceny kandydata. Samooceny złożonej bez przymusu, z własnej woli, wyrażonej opisem siebie, jako chrześcijanina. Ja o sobie piszę do siebie, do Pana. „Panie, to TY na mnie spojrzałeś, Twoje usta wyrzekły me imię”… Moje wyznania zaklejone
w kopertach wracają do mnie przez kolejne etapy samooceny, aż do uroczystości.
Mogą one posłużyć do korekty poprzedniej, stać się świetną okazją do dialogu z sobą, uzupełniania, poprawek, sporządzania listy swoich problemów do rozmowy z kapłanem, wyjaśniania wątpliwości, niepewności, utwierdzania się w przekonaniach, nabierania mocy wiary. Moje zapiski zostają mi wręczone na zakończenie przygotowań, a o ich treści wie tylko Autor i Chrystus.
Warto o samoocenie rozmawiać, bo to poniekąd zaproszenie do kapitalnej formy, jaką jest refleksja nad sobą, nauka medytacji na ścieżce ku zbawieniu. Może ona stać się praktyką w dalszych latach życia.
To dobry czas na dorastanie, utwierdzanie się w wierze, pomaganie w radzeniu sobie z własnymi problemami, pomocy w przełamywaniu momentów zwątpienia, d o j r z e w a n i u!
Warto połączyć samoocenę z samodzielnym, uzasadnionym wyborem imienia świętego i przyjęciu go podczas bierzmowania w łączności z Duchem Świętym.
Ot, spojrzenie osoby świeckiej na kwestię wrastania w wiarę, w nawiązaniu do czekającej młodzież tak wyjątkowej uroczystości pasowania Duchem Świętym, nowego zastępu rycerstwa Chrystusowego, w nawiązaniu do słynnych słów św. Jana Pawła II na Placu Zwycięstwa w Warszawie: „Niech zstąpi Duch Święty …”.
J.G.