Mogę na sobie polegać?
Zachwycające, porywające są momenty, gdy triumfator wskakuje na podium, aby odebrać nagrodę, znak wiktorii. Przeżywamy te chwile z wypiekami na twarzy, ogarnia nas wzruszenie, ściska za gardło, łzy szczęścia same pojawiają się w oku, czujemy się radośni, gotowi przycisnąć każdego do serca.
Kiedy naszym grają Mazurka Dąbrowskiego, coś nas porywa, czujemy bicie pulsu, wszystko w nas staje na baczność - jest chwila szczęścia!
Przed nami okres budzący motywację do takich zwycięstw, Wielki Post - wyjątkowy czas sprzyjający postanowieniom. Postanowienie, to pierwszy krok ku sukcesowi na miarę olimpiady, prywatnej olimpiady, wybranej konkurencji z samym sobą. Ja (dorosły, dziecko, panienka, młodzieniec, babcia, dziadzio) mam własny pomysł, powód, przesłankę, problem ważny dla mnie, mego najbliższego otoczenia, ważny, bo rokujący zaowocowaniem dobra.
Inspiracją dla chrześcijanina jest Chrystus schodzący z nieba i za każdego z nas oddający swe życie, a z drugiej strony - ja.
Moja misja nie jest w wymiarze pokolenia, w interesie społeczności, może mieć zwykły, prywatny, rodzinny wymiar, dla drugiego niezauważalny, ale ściśle przenikający odczuwane potrzeby. Moje zobowiązania przed Panem mogą być drogą po medal, po uznanie najbliższych, uśmiech radosny darowany przez dzieci, rodzeństwo, współmałżonka, rodziców, a będzie odpowiedzią na pytania Pana:
Co zrobiłaś/łeś dla innych, tak jak JA?
Postanowienie - ważki krok, szansa na sukces, stanie się sprawdzeniem swego charakteru, siły woli.
Mogę podjąć próbę zmiany przyzwyczajeń, nawyków, manier, ograniczenia egoizmu, odsunięcia pokusy, zachcianek, drobnych przyjemności. Każdy z nas najlepiej wie, co wybrać, zawsze na miarę swoich możliwości.
Muszę? Ależ nie! Ale mogę, bo chcę, spróbuję ... i to ... wcale nie ze strachu ..... przed piekłem, potępieniem, ratując się przed gniewem Pana, karą. Podejmuję próbę z miłości do rodziny, pragnienia dobra, umiłowania piękna - wartości budujących pokój boży, to działanie szlachetne.
Podejmę się, sprawdzę siebie samego, siebie samą, przejdę od pobożnych życzeń do praktykowania i nie zwątpię mimo bólu, siły pokusy do rezygnacji.
Ktoś powiedział: "Najwyższym kryterium prawdy - jest praktyka".
Moim przeciwnikiem w pojedynku z samym sobą będzie praktykowanie, łamiące moje zwykłe ludzkie słabości..
Przed nami przygoda, romantyczna, pełna ekspresji, walka z sobą, droga na szczyt po sukces metodą maleńkich kroków, czas hartowania charakteru, kreowania dobrego przykładu, wypierania zła przez dobro czynione sobie i innym. Im więcej dobra, tym więcej Boga, bo to my stajemy się dowodem na istnienie Boga.
Dajemy sobie więcej pogody życia, budujemy prognozę znośniejszego bytowania, szczęścia. Potrafię wytrwać w postanowieniu na miarę swoich sił? To nie przymus, to moja wolna wola, dobrowolne postanowienie, nie kaprys, ale szlachetny czyn płynący z odświeżenia źródła głęboko ukorzenionej miłości do najbliższych i siebie samego. Warto się zmierzyć, wyzwanie rzucone sobie jest najszlachetniejsze.
Ekscytuje mnie meta. Dobiegnę, dotrwam, choć może będę się borykała/borykał z barierami, ale stawię się na mecie.
Staję na starcie swego maratonu! To postanowienie podjęte w zaciszu serca, a Pan z podziwem patrzy na swego rycerza!
Mamy okazję skorzystać z zaproszenia, decyzja należy do nas!
J.G.